czwartek, 7 maja 2015

Rozdział V

Zamrugałam parę razy oślepiona dziennym światłem. Cały obraz doszczętnie się zamazywał, ale rozpoznałam pokój jednego z droższych, madryckich hoteli. Otoczenie było obce. Miałam wrażenie, że widzę je po raz pierwszy. Chciałam się podnieść, jednak coś stawiało mi dziwny opór. Męska dłoń spoczywająca na mojej talii. Uśmiechnęłam się delikatnie odwracając w stronę ukochanego. Tylko czemu nie jesteśmy we własnym mieszkaniu? Przetarłam oczy biorąc głębszy oddech, gdy zobaczyłam śpiącego Bartrę. Zamarłam. Automatycznie podwinęłam kołdrę z mocną nadzieją bijącą w okolicach serca. Nic z tego. Byłam kompletnie naga. O cholera! Co ja najlepszego zrobiłam?! Kurwa jego mać! Wydarzenia zeszłego wieczoru i nocy zaczęły wracać do mnie niczym bumerang. Chwyciłam rękę obrońcy, powoli ją z siebie ściągnęłam. Zamruczał coś niezrozumiale. Na całe szczęście spał dalej. Kręcąc głową, zupełnie załamana udałam się do łazienki po drodze zbierając własną bieliznę. Stanęłam przed lustrem oddychając głęboko. Tylko nie panikuj! Przeniosłam wzrok na sporych rozmiarów malinkę widniejącą zaraz nad wystającym obojczykiem. Chwilę później byłam zmuszona do starcia pojedynczej łzy spływającej po policzku. Jestem najgorszą dziewczyną świata!
Szybko ogarnęłam fryzurę, dokładnie rozczesując splątane pasma. Poprawiłam rozmazany makijaż i ubrałam się w krótką sukienkę. Najchętniej wyrzuciłabym ją na śmietnik. Nacisnęłam klamkę po cichu stawiając każdy krok. Spojrzałam na Hiszpana by upewnić się, że śpi i wyszłam. Zwyczajnie zniknęłam mając nadzieję, iż o niczym nie będzie pamiętał. Przeszłam korytarzem kilkanaście kroków mocno zaciskając pięści. Ledwo powstrzymywałam histeryczny wybuch płaczu.
- Melodie? - zaklęłam w duchu słysząc znajomy głos i z wymuszonym uśmiechem się odwróciłam.
- Jordi! - zawołałam. Z niewiadomych powodów ścisnęłam uda nie mogąc opanować drżących dłoni. 
- Co ty tu robisz? Na dodatek tak wcześnie?
Mierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Czułam się jak na przesłuchaniu w siedzibie FBI. Straszne doświadczenie!
- Yym no... - Chciałam się jakoś wytłumaczyć, jednak kompletnie mi to nie wychodziło. Musiałam wyglądać dość komicznie.
- I dlaczego wychodziłaś z pokoju Bartry? Melodie ty chyba... Nie spałaś z nim, prawda? 
Rany, jak to okropnie zabrzmiało. 
- Błagam cię, nie na korytarzu - szepnęłam, przełykając głośno ślinę. 
- W takim razie zapraszam do siebie. Od tłumaczeń się nie wywiniesz. - Otworzył drzwi sąsiedniego pokoju i ruchem ręki wskazał wnętrze. - A ja myślałem, że to Isco jest popieprzony - powiedział pod nosem.
Pomieszczenie okazało się lustrzanym odbiciem pokoju barcelońskiego stopera. Żołądek podszedł mi do gardła usilnie przywołując wszystkie niechlujne sceny wczorajszego wieczora. Jaka ja byłam głupia! 
Niepewnie usiadłam na brzegu łóżka powstrzymując napływające do oczu łzy. Spojrzałam na Jordiego nonszalancko opierającego się o komodę. Sama nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy lepiej zacząć płakać. 
- Nie będę owijał w bawełnę. Spałaś z nim? 
Drgnęłam biorąc głęboki oddech. Nie ma co kłamać i jeszcze bardziej komplikować sprawy. 
- Tak - powiedziałam zrezygnowana, chowając twarz w dłoniach. - Nie wiem, jak to się stało. Znaczy wiem, ale.. cholera! 
Obrońca nic nie odpowiedział. Westchnął głęboko podchodząc do mnie. Z zatroskaniem objął moje szczupłe ciało ramionami. 
- Jestem podła. Jak mogłam zrobić coś takiego?
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, nie miałam już na nic siły. 
- Ej no, nie płacz mi tu! Jesteście popaprani, oboje! - Zaśmiał się, mocniej mnie przytulając. Delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze, choć nie chciałam tego robić. - Ale jesteście też najlepszą znaną mi parą - mówił, głaszcząc mnie po plecach. - Kochasz go? 
- Oczywiście. 
- On Ciebie też, dlatego zrobisz to, co powiem, dobrze? 
Potrząsnęłam twierdząco głową, opanowując drżące z nadmiaru emocji dłonie.
- Za dwie godziny wracamy do Barcelony. Zapominasz i omijasz Bartrę szerokim łukiem. To co się wydarzyło dzisiejszej nocy nie może wyjść poza naszą trójkę. Teraz idziesz posłusznie do domu, godzisz się z Isco i znowu jesteście najsłodsi na tym świecie. Rozumiemy się? 
- Tak Jordi. Dziękuję. 
Pocałowałam go w policzek na pożegnanie, ocierając wodę z twarzy. 
- Do usług. A tak na marginesie, musiałaś wybrać akurat największego casanove, jakiego znam?
Pokręciłam głową, słysząc jego śmiech. Cały Alba. 
- A czy ty zawsze musisz obracać takie sprawy w żart? Przyznaj się, ile razy...
- To już inna sprawa - bąknął czerwony niczym dojrzały pomidor. Prychnęłam rozbawiona. 
- Do kiedyś - rzuciłam na odchodnym. 
Ruszyłam w stronę drzwi, słysząc kilka słów pożegnania. Miałam szczerą nadzieję, że Isco o niczym się nie dowie. Pytanie tylko, jak wyobrażam sobie życie w ciągłym kłamstwie, oszukiwanie go będąc z nim w prawdziwym związku?
Już teraz zżerały mnie okropne wyrzuty sumienia.

***

Pokręciłem głową, oglądając powtórkę El Clasico. Gorzej chyba w życiu nie zagrałem! Przerzuciłem kanał mając nadzieję na coś ciekawego. Spotkanie Arsenalu. Przejechałem wzrokiem linię boiska w poszukiwaniu Mesuta. Robiłem wszystko, byleby tylko zapomnieć o wczorajszej imprezie. Lepiej, gdyby jej w ogóle nie było. 
Uderzyłem pięścią w poduszki kanapy zaciskając mocno zęby. Cholerny Bartra! Nigdy za nim nie przepadałem, teraz niechęć zmieniła się w nienawiść. Za pół roku połamię mu te śliczne kosteczki wyładowując przy okazji wszystkie negatywne emocje. Nie mogłem pozwolić, by ktoś jego pokroju dobierał się do mojej Melodie. By ktokolwiek inny trzymał ją w ramionach. 
Doszedł mnie dźwięk zamykanych drzwi. Odwróciłem się nieznacznie, słysząc w tle głos komentatora. Ramsey strzelił bramkę. Uniosłem kąciki ust ku górze na tę wiadomość. Ale miałem do załatwienia także coś o wiele mniej przyjemnego. 
Obcasy delikatnie uderzające o podłogę były coraz bliżej. Na mój widok Hiszpanka momentalnie się zatrzymała otwierając lekko usta ze zdziwienia. Zabrakło mi języka w gębie, nie wiedziałem co mam powiedzieć. Chciałem ją mocno przytulić, wyznać, jak tęskniłem. 
- Myślałam, że masz trening - mruknęła niepewnie, kładąc torebkę na najbliższej szafce. 
- Carlo nam odpuścił, trochę wczoraj popiliśmy - stwierdziłem, delikatnie unosząc kąciki ust. Nie było mi w ogóle do śmiechu, przed oczami cały czas majaczył klejący się do mojej dziewczyny stoper. Mojej... Obawiałem się tego. Zaraz mogę usłyszeć, że już nie mojej. 
Nastała dość krępująca cisza. Żadne z nas nie chciało i nie wiedziało jak zacząć. Nagle równocześnie wymówiliśmy swoje imiona. 
- Ty - powiedziała po chwili z delikatnym uśmiechem. Uśmiechem, który tak kochałem. Był najpiękniejszym widokiem, dodawał mi sił i został zarezerwowany tylko dla mnie. Uśmiech, dzięki któremu wiedziałem, jak bardzo mnie kocha. 
- Jeżeli chcesz zabiorę dzisiaj wszystkie swoje rzeczy i się wyprowadzę - to były zupełnie nieprzemyślane słowa, ale miałem dziwne wrażenie, że właśnie po to moja ukochana przyszła do naszego wspólnego, jak na razie, mieszkania.
Przybrała oszołomioną minę, uroczo marszcząc czoło. Ledwie powstrzymywałem łzy usilnie pragnące wyjścia na światło dzienne. Nie mogłem płakać, przynajmniej nie teraz.
- Żartujesz, prawda? - pisnęła, przełykając głośno ślinę.
Wziąłem parę głębszych oddechów starając się uspokoić silne emocje. Nic z tego, chorobliwe drżenie dłoni trwało w najlepsze. 
- Nie - wstałem z kanapy by możliwie jak najdłużej wpatrywać się w jej czekoladowe tęczówki. - Mówię całkowicie poważnie.
- Nie chcę, żebyś się wyprowadzał - stwierdziła cicho - Ta szarpanina jest bez sensu Isco. Kocham Cię - dodała i pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Doskoczyłem do niej w celu starcia słonej wody. Momentalnie wziąłem ją w swoje ramiona mocno przytulając do torsu. 
- Czy to znaczy, że wróciłaś? - zapytałem, niepewnie głaszcząc ją po długich, kasztanowych włosach. 
- Jeśli nadal mnie chcesz. 
- Kotek, kocham Cię najbardziej na świecie! - Chwyciłem jej twarz w dłonie i spojrzałem w zapłakane oczy. - Nigdzie Cię już nie wypuszczę, słyszysz? Jesteś tylko moja - powiedziałem, po czym musnąłem jej usta.
Zaśmiała się uroczo, rozpalając we mnie wszystkie komórki szczęścia. Uwielbiałem ten dźwięk!
- A ty mój oczywiście - szepnęła, zarzucając ramiona na moją szyję. 
Nie wytrzymałem. Wziąłem ją na ręce namiętnie całując. Zająłem miejsce w fotelu kładąc brunetkę na kolanach. Obiecałem sobie, że już nigdy jej nie wypuszczę. Nie pozwolę, by ktoś pokroju Bartry dobierał się do mojej ukochanej. Potrzebowałem naszego związku niemal tak samo mocno, co tlenu. Nie mogłem pozwolić jej odejść, dawała mi zdecydowanie za dużo życiowej radości. 
Po chwili odsunąłem się nieznacznie, patrząc prosto w te magiczne tęczówki. Nie powstrzymałem lekkiego westchnienia zmieszanego z promiennym uśmiechem.
- Zapraszam Cię na kolację. Co Ty na to?
Pokręciła głową z chichotem wplatając palce w moje włosy.
- Nie umiałabym odmówić.

*** 

Wszystko powoli wracało do normy. Udało mi się odzyskać moją Melodie. Czasami jednak budziłem się nocą w obawie, że jej nie ma. Że to wszystko było jednym, długim snem. Na szczęście zawsze się myliłem, moja mała spała obok, cieszyła mnie pocałunkami i ciepłymi słowami. Życie przywróciło radość, wstawałem z uśmiechem na ustach, granie w piłkę ponownie nabrało sensu. Ale ciągle męczyła mnie jedna rzecz. Niekiedy przyłapywałem ją na rozmyślaniu. Niby nie ma w tym nic dziwnego, zupełnie ludzka sprawa zdarzająca się dosłownie każdemu. U niej wyglądało to z grubsza inaczej. Odpływa daleko, wspominała, nie było jej ze mną. A kiedy już sprowadzałem ją na ziemię, musiała ukrywać spływające po policzkach łzy. Obawiałem się, że coś się wydarzyło. Coś, co nie daje jej spokoju. Nie mogłem pomóc, po każdym zadanym pytaniu wykręcała się obejrzanym niedawno filmem czy przyjaciółką, której zdechł pies. Nie wierzyłem jej.
Stanąłem w progu patrząc na nią z zaciekawieniem. Oglądała mój debiut w barwach reprezentacji Hiszpanii. Mecz, w którym Bartra zdobył dwie bramki. Sam nie wiem, czemu skojarzyły mi się akurat te dwa fakty, to raczej nie ma ze sobą powiązania. Przynajmniej w jej głowie. Uśmiechnąłem się delikatne, rozluźniając wszystkie mięśnie. Dostaliśmy wolny weekend od Carlo, powinienem się cieszyć, wykorzystać go w możliwie jak najlepszy sposób. Tak też zrobiłem. Kupiłem bilety lotnicze, wynająłem pokój w najlepszym hotelu. Chciałem spędzić te kilka dni tylko i wyłącznie z nią. 
- Kochanie, mam dla Ciebie niespodziankę - powiedziałem zajmując miejsce obok. Spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem uroczo unosząc brwi. - Jedziemy na wakacje. Krótkie, ale tylko we dwoje. Ty i ja. 
Uśmiechnęła się z lekkim wyrazem niedowierzania.
- Naprawdę? Nie żartujesz? Dobrze wiesz, że nienawidzę Twojego poczucia humoru.
Skrzywiłem się nieznacznie obejmując ciało brunetki ramieniem. Faktycznie, czasem miewałem dziwne pomysły. Niczym ostatni kretyn w ostatnie święto psikusów wkręciłem ją i Sergio, że będę miał dziecko z Pilar. Oczywiście prezenterka to potwierdziła. Ramos jak to Ramos, dał sobie wszystko wytłumaczyć. Z Mel było gorzej. Musieliśmy u ginekologa udowadniać, że nie ma żadnej ciąży, a nasze domniemane dziecko nigdy nie istniało. 
- Tak. Sardynia, tam jeszcze nie byliśmy.
Jej oczy przeszyły dwie błyskawice ukazujące moc ogarniającego ją szczęścia. 
- Rany, Isco! Nawet nie wiesz, jak się cieszę - westchnęła przytulając się mocno. - Kiedy lecimy? 
- Za pięć godzin. 
Gwałtownie odsunęła się wywołując u mnie falę panicznego śmiechu.
- Zwariowałeś?! Przecież to tak mało czasu! Muszę nas spakować! - krzyknęła szybko podnosząc się z miejsca. Zdążyłem chwycić ją w pasie i przyciągnąć do siebie. 
- Poczekaj jeszcze chwilę.
Patrzyła w moje oczy z niebezpiecznie bliskiej odległości. Miałem wrażenie, że znajduję się w równoległej rzeczywistości. Tam nie ma smutku, cierpienia czy płaczu. Jest tylko radość, spełnienie.
- A na co?
Uniosłem kąciki ust, przysuwając się jeszcze bardziej.
- A na to - szepnąłem, składając na jej wargach delikatny pocałunek. - Teraz droga wolna.

~~§~~
Szczerze mówiąc bardzo lubię to opowiadanie. Zresztą jak każde pisane z moją kochaną Ines ♥
W sumie to sama nie wiem, czy planujemy coś jeszcze. Ale chyba tak, prawda?;)
To zostawiamy Was z czytaniem i do następnego.
Ines i sueños

7 komentarzy:

  1. No jest ciekawie ale ja zdecydowanie bardziej wolę Bartrę ;) =D Buziaczki i weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no. Czekam na następne części, bo też uwielbiam tego bloga.;)

    OdpowiedzUsuń
  3. omg, Bartra nie da jej żyć!! coś tak czuję...:D się zacznie, mm <3
    czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg ja chce więcej. Coś tak myślę że to nie była jedna noc z Bartrą i jeszcze się spotkają. Mel i Isco-najsłodsza para eveeer *-*
    Marc w tej roli pociąga mnie jeszcze bardziej ^^ nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Skłaniam się ku Isco, zdecydowanie, oboje są niezłymi dupeczkami, no ale jednak Isco wygrywa :p Ta sprawa pewnie ujrzy światło dzienne, a Bartra będzie walczył o Melodie :) Czekam na następny, buziaki dziewczyny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. To musiało być (nie)ciekawe wrażnie patrzeć na Bartrę z rana. Ale się z nim przespała... Nanana. Okej. Nic nie mówię.
    Hm, i chyba na koniec zgodzę się z Panią powyżej...

    OdpowiedzUsuń
  7. Żart o dziecku z Pilar - chyba zareagowałabym tak samo jak Melodie xD W sumie to dobrze, że się pogodzili, ale i tak jestem w teamie Bartra. Jordi to super przyjaciel, ale obawiam się, że puści parę. Jak nie on, to Marc. Nie wiem kto, ale mam poczucie, że prawda wyjdzie na jaw :c
    To takie kochane ze strony Isco, że zrobił jej niespodziankę ♥ To na pewno pomoże ich związkowi :)

    Pozdrawiam ♥ x

    OdpowiedzUsuń